Wspomnienie o śp. Janku Wontorczyku
Śmierć zawsze jest nie na miejscu i zawsze nie w porę – przychodzi za szybko, za rano, za nagle.
Dopada po pracy, przed kąpielą, po obiedzie. Przychodzi w środę, a mogłaby kiedyś lub w ogóle.
Nie pyta, nie uprzedza i nie dyskutuje i nie pertraktuje.
Przychodzi i zostawia ból i niewyobrażalną pustkę, dla rodziny, przyjaciół i znajomych. Tą pustkę mogą wypełnić wspomnienia i taką garść wspomnień chciałam Wam przedstawić o Janku. Czynimy to o każdym naszym członku, który odszedł.
Znaliśmy się długo pewnie z 30 lat, jako młodzi policjanci. On świeżo po Szkole Oficerskiej, a ja gdzieś na dołach drabinki policyjnej. Poznaliśmy się poprzez IPA, Janek nawet wcześniej niż ja złożył deklarację, ponieważ miał numer legitymacji 397, czyli był w całej Polsce na początku formowania się IPA, a Nowy Sącz, – tak dla przypomnienia młodszemu pokoleniu – był jednym z 5 ośrodków, gdzie powstawała IPA i na tej bazie formowała się Sekcja Polska.
Jak go pamiętam? Zawsze jako cichego i skromnego człowieka. Z ogromną policyjna wiedzą, z której czasem korzystałam w kolejnych latach mojej pracy. Uczestniczył w wielu projektach IPA, był zapalonym strzelcem, jeździł na zawody strzeleckie zarówno w Polsce jak i za granicą, m. innymi w czeskim Chebie, gdzie odbywały się Mistrzostwa Europy Służb Mundurowych.
Był jednym z zawodników zespołu piłki nożnej, gdzie reprezentując nasz region drużyna grała w wielu turniejach, również zagranicznych, uczestniczył także w Seminariach w Gimborn.
Trochę się „schował” gdy odszedł ma emeryturę, moim zdaniem za wcześnie, ale to była jedna z jego trudnych decyzji. Powoli go wyciągałam z tego swojego wymarzonego domu, który wybudował. A to na Feleczyn a to na Turniej Strzelecki, a to na nasz jubileusz 25 lecia, a potem 30 lecia IPA. Mówił wówczas żartobliwie „ty zawsze tak zagadasz człowieka, że nie sposób Ci odmówić”.
Ostatnio spotkaliśmy się 19 kwietnia na „zielonej kolacji” w Restauracji Stare Kino w Ibisie, gdzie Prezydent Sekcji Polskiej wręczył Jankowi „Złoty Medal za wyróżniającą się działalność Statutową”. Gdy poprosiłam do o dane do medalu w ubiegłym roku, on jak zwykle powiedział skromnie „a może są inni co bardziej zasługują?”.
Umówiliśmy się na rajd i na Feleczyn……
W środę wieczorem otrzymałam wiadomość, że zmarł nagle.
Pożegnaliśmy go w sobotnie południe, wielu kolegów z pracy, z IPA, kierownictwo służbowe, i chociaż na niebie zbierały się czarne chmury i wydawało się, że za chwilę lunie ściana deszczu, to ten na górze jakoś tak pokierował, że zagrana na trąbce „Cisza” brzmiała tak przejmująco.
Żegnaj Janku, miałeś wielu przyjaciół i będziesz w pamięci wielu. A ja…. ja bym zadzwoniła, gdybym znała Twój nowy numer telefonu, ale przecież starego nie wykasuję.
Spoczywaj w pokoju!