Relacji z Serbii

Jest gwieździsta, chłodna, jesienna noc około północy, pierwszego października 2023 r. Silnik samochodu jeszcze dobrze nie ostygł po trasie z Serbii do Polski a zmęczenie daje o sobie znać lekkim bólem głowy i ciężkimi jak ołów spadającymi powiekami… i jeśli ktoś by mnie zapytał, właśnie wtedy gdy wysiadłem z pojazdu : jedziesz do Serbii, do Zrenjanin jeszcze raz? Uśmiechnąłbym się i odpowiedział pytaniem: pytasz się dzika czy….? Ale ale…zacznijmy od początku…Otóż 26 września kiedy dowiedziałem się, że wyjazd delegacji regionu IPA Nowy Sącz do Serbii regionu IPA Zrenjanin, który miał odbyć się w okresie od 28 września 2023 r do 01. Października 20023 nie dojdzie do skutku z uwagi na brak chętnych, obdzwoniłem wszystkich przyjaciół i skład na rewizytę się znalazł. Uczestnikami delegacji oprócz mnie byli Janek Grygiel, Sandra Bendlewska, Paweł Oleś . Wszystko działo się na “wariackich papierach” ,bo czasu mało a organizacja wyjazdu jednak wymaga trochę zachodu. Jednak dzięki kol. Eli i Sebastianowi udało się. I….jedziemy, wszyscy zaspani ale szczęśliwi i w dobrych nastrojach przed czekającą nas przygodą i wrażeniami. Właściwie do granicy Serbskiej przez Słowację i Węgry to podróż jak podróż. Postój na granicy jakieś dwie godziny. Na przejściu granicznym w Horgos serbski policjant rozpoznając logo IPA na mojej koszuli uśmiechnął się szczerze i zawołał : dobrodosli( witajcie. Serb.) Tym małym gestem, sprawił, że poczuliśmy się jak u siebie, może nie jak w domu ale tak jak wtedy gdy odwiedzasz rodzinę lub najlepszych przyjaciół, gdzie dobrze się czujesz. Od tego momentu zaczynają się dziać cuda…

W czasie, gdy za nami oddalają się pierwsze serbskie wioski, podkręcam głośniej radio w którym akurat grają mój ulubiony utwór “Ne zadnjem sjedistu moga auta” Jugosławiańskiej kapeli Bjelo Dugme. Reszta roześmiana buja się w rytm muzyki popijając “colę”. W tut. rozgłośniach radiowych nie uświadczysz utworów Rihanny, Shakiry czy innnych wykonawców popularnych u nas. Puszczana tam jest głownie ich muzyka. I tu nasuwa się pytanie dlaczego w imię globalizacji zamieniliśmy Klenczona, Niemena, Dżem i Grześka Markowskiego na zachodnie “hity“ ? Około godz. 18.40 docieramy w końcu do celu czyli do miasta Zrenjanin. Przed hotelem Sveti Djordje w którym jesteśmy zakwaterowani wita nas Sonja Hilije przewodnicząca IPA serbskiego regionu Zrenjanin. Zanim przejdę dalej muszę odnieść się do miejsca, gdzie będziemy spać…Apartmani Sveti Djordje to coś więcej niż hotel, to miejsce do którego z miejskiej zatłoczonej ulicy prowadzą niepozorne drzwi za którymi kryje się mały kompleks apartamentów wykończonych w drewnie i kamieniu a część wspólną stanowi atrium z ogrodem, gdzie są stoliki i fotele. Można tam nie tylko odpocząć ale też pobiesiadować i to nawet z przesympatycznym sędziwym właścicielem jeśli będziemy mieli szczęście…taka mała oaza w samym środku betonowej miejskiej pustyni.

O 20.00 udajemy się wraz z Sonją na kolację do restauracji Beckerek, której nazwa znaczy nic innego jak samo imię miasta tylko po węgiersku. Na stole oczywiście klasyka regionu czyli rostilij i mesane meso( czyli grillowane mięso w każdej postaci plus kiełbaski, kofty, pljeskavice i cevapi w towarzystwie drobno siekanej kapusty skropionej oliwą i octem jabłkowym). Do popicia oczywiście podane różnorodne napoje a mianowicie rakija: loza; szliva, dunja. Jeśli myślicie, że to Amerykanie są królami grillowania to Serbowie są arcymistrzami…nie musicie mi wierzyć na słowo, do Serbii niedaleko. Podczas kolacji zwróciliśmy uwagę, że w sali obok odbywa się jakaś rodzinna impreza z serbską muzyką na żywo…około 50 osób ubranych odświętnie, stoły bogato zastawione, trochę jak u nas chrzcinach. Sonja wyjaśniła, że to ich tzw. “ baby shower” czyli święto z okazji zbliżających się narodzin dziecka… zwyczajem jest że rozrywa się koszulę na ojcu dziecka i tak też wyglądał tam jeden z gości. Serbska nuta, śpiewy tańce, bufet z grilla pod korek i wszystko to okraszone rakiją i winem…co powiedzieć więcej: bałkańska impreza w pigułce-łykam to wszystko bez popity. I co zrobić? Jak wyjść z tej kolacji, gdzie mimo zmęczenia, odurzenia wrażeniami ,winem i rakiją w drzwiach zatrzymuje cię grany przez kapelę utwór Ruzica si bila( w pol. wersji Różą byłam)? Wczesnym rankiem następnego dnia w promieniach jesiennego słońca, w hotelowym ogrodzie na śniadanie zajadamy burka z serem popijając jogurtem “ moja kravica”. No i cóż…kieliszek rakiji do tego nie zaszkodzi jak z uśmiechem dodał właściciel hotelu. O 9.30 mieliśmy przyjemność spotkać się z komendantem Policji w ich odpowiedniku naszej Komendy Wojewódzkiej Policji w Zrenjanin. Kontakt na spotkaniu na którym byli też wszyscy naczelnicy wydziałów ułatwił będący na miejscu tłumacz. Przywitano nas w auli, gdzie na stołach oprócz kawy parzonej po turecku i wody znajdował się kieliszek wypełniony pierwszorzędną rakiją jak to sam gospodarz spotkania określił. Po oficjalnej wymianie uprzejmości nieoczekiwanie nastąpiła długa dyskusja na temat naszej pracy w ogólnym zarysie, przeplatana śmiechem, żartami i anegdotami. Po części formalnej zwiedzaliśmy budynek ich komendy. I tak z planowanych 20 minut spotkania zrobiło się prawie 2 dwie godziny. Jeszcze zdjęcie przed ich KMP i lecimy głównym deptakiem Zrenjanin na spóźniony obiad… I tu się musze zatrzymać….to taka nasz Jagiellońska tylko cztery razy szerzej i dwa razy dłużej i bardziej …Promenada usiana jest zapełnionymi ludźmi kawiarniami i ogródkami piwnymi. Pomiędzy nimi miejscowi handlarze rozłożone mają stragany z różnym asortymentem zaczynając od krasnala ogrodowego i kończąc na palmie australijskiej. Spacerując nie można nie zauważyć wspaniałych kamienic które w swej monumentalności przypominają o bogatej historii tego miejsca. Nasza krótka przechadzka kończy się w rejonie katedry Jana Nepomucena, pomnika Piotra I Karadziordziewica oraz przepięknego neobarokowego ratusza wzniesionego przez secesyjnych architektów austrowęgierskich.

Zajmujemy lożę w uroczym lokalu usytuowanym nad samym brzegiem Cisy .Restauracja nosi miano Bridge . Spędzamy tam około dwie godziny w kameralnej atmosferze. Na obiad pizza?…tak pizza, nie tylko Włochy słyną z tego specjału, tu też nie mają się czego wstydzić ale nie o sam smak chodzi w tym wypadku ale o widoki, które rozpościerają się z tego miejsca . Cisę przecina most żelazny zaprojektowany przez samego Gustava Eiffla a naprzeciw na drugim brzegu usytuowany jest monumentalny, zabytkowy budynek sądu.

Po powrocie do hotelu okazuje się że do Zrenjanin przybyły również delegacje IPA z Bośni i Hercegowiny a mianowicie z regionów Doboj i Brcko, a także z delegacja Serbska z Kikindy. Siedzimy z nimi przy stołach znajdujących się w atrium. W ramach powitania serwujemy im nasz specjały przywiezione z Polski. Ogórki kiszone, grzybki kabanosy oraz kiełbasa wiejska szybko znika z talerzy co nas bardzo cieszy. Po jakimś czasie przyjeżdża Sonja oraz Daniel Koso, który rozlewa do kieliszków rakiję swojej produkcji. Na kolację podana zostaje tradycyjna serbska zupa Pasulij…to tak nasza fasolka po bretońsku tylko na sterydach ponieważ dodano do niej dużo papryki, golonkę, boczek i kiełbasę jagnięcą. Oczywiście do tego chleb i ostra świeża papryka…takie to dobre, że niektórzy nie skończyli na jednej a nawet dwóch porcjach. Po około dwóch godzinach mamy przyjemność powitać byłego przewodniczącego IPA Zrenjanin Mile Pejic, który nieoczekiwanie zjawił pojawił się na kolacji. Rakija, wino, lokalne przysmaki na stołach, rozmowy, śpiewy i tańce w akompaniamencie bałkańskiej muzyki tworzą niesamowity klimat tej biesiady…tyle, że słowo klimat to jest za małe słowo, to tak jak nic nie powiedzieć…nie da się oddać słowami tych wrażeń i emocji. Trzeba tu po prostu być i to przeżyć. Moim zdaniem Serbia jest przez nas Polaków traktowana po macoszemu, jak taka sierota Bałkan, bo ani jezior i gór nie ma, że o dostępie do morza nie wspomnę. Wydaje się, że nie ma nic do zaoferowania. Jednak jeśli interesuje nas coś więcej niż leżenie na piaskach Chorwacji czy Czarnogóry to odnajdziemy tu w Serbii wiele wspaniałości zaczynając od bogatej historii, architektury i kulturze a kończąc na zakrapianych rakiją imprezach trwających do rana-podobno najlepszych na Bałkanach. Naprawdę każdy znajdzie tu coś dla siebie, trzeba tylko szerzej oczy otworzyć i serce.

Wczesny ranek następnego dnia spędzamy w naszym gronie, w znajdującej się w pobliżu hotelu kafanie( kawiarnia). Są to umiejscowione na szerokim chodniku rzędy parasolek pod , którymi znajdują się stoliki, kanapy, fotele krzesła. Kosztujemy miejscowej kawy po turecku, chwytając ciepło porannego słońca. Wokół siedzi, sporo osób, którzy również tak jak my popija kawę lub rakiję. Aromat turskiej(kawa po turecku) i wypieków z pobliskiej pekary miesza się wspaniale, do tego gwar kafany i umiarkowany zgiełk ulicy . Wszystko to razem tworzy niesamowitą atmosferę.

Po śniadaniu udajemy się na strzelnicę znajdującą się na obrzeżach miasta. Uczestniczymy tam w turnieju strzeleckim w którym męska część naszej delegacji nie osiągnęła zadowalających rezultatów. Natomiast Sandra zajęła 3 miejsce w kategorii strzelectwa kobiet…Brawo. Na obiad pałaszujemy wspaniały gulasz z dzika, który podany jest w pobliskiej leśniczówce. Oczywiście wszystko w oparach rakiji i wina. Cały turniej strzelecki w kategorii mężczyzn wygrywa Laszlo Keki szef straży pożarnej z Kikindy. Jak się okazało nie tylko z niego dobry strzelec ale też dusza towarzystwa bo bawił nas swoimi żartami i anegdotami do późnego popołudnia.

W jednym z najbardziej kultowych miejsc w Zrenjanin a mianowicie w Starym Browarze ucztujemy przy uroczystej kolacji. Doborowe towarzystwo będące na spotkaniu powitało gromkimi brawami i okrzykami nieoczekiwanego gościa jakim okazał się być główny przewodniczący IPA Chorwacji Darko. Stoły aż uginają się od wspaniałości a podana rakija jest porządnie schłodzona. Do tego wszystkiego muzyka bałkańska na żywo i tańce i to do białego rana. Czego chcieć więcej…? Uściski, upominki i serdeczności z okazji spotkania nie mają końca.

Wszystko co dobre ma to do siebie, że szybko się kończy i nazajutrz przychodzi niestety czas pożegnania. Wyjeżdżamy ze Zrenjanin szczęśliwi, oszołomieni wrażeniami i trochę zmęczeni. Do Polski docieramy około 23.00.

Opisałem nasz wyjazd w dużym skrócie, nawet nie w promilu, bo jak ubrać w słowa to wszystko co tam przeżyliśmy, czego doświadczyliśmy, ilu wspaniałych ludzi poznaliśmy. Moc wrażeń i emocji, których doznaliśmy podczas tego wyjazdu ciężko zawrzeć w kilku akapitach. Odwiedzając Serbię czy inne kraje bałkańskie jako turyści widzimy to wszystko z boku, jak przez szkło. Wyjazd z IP gdziekolwiek by nie był wnosi cię na inny poziom ponieważ oni będąc lokalsami pozwalają Ci wejść w ich kulturę , folklor , zwyczaje, chcą abyś to wszystko poczuł , jak to jest u nich ze wszystkimi wadami i zaletami. I podsumowując… ktoś kiedyś mi powiedział, że podróżowanie to jeden z nielicznych przypadków kiedy wydajesz pieniądze i się bogacisz….przyznaję w 100% rację, a jak podróżujesz z IPA pomnóż to przez 100. Trzymajcie się przyjaciele.

Możesz również polubić…